poniedziałek, 2 grudnia 2013

Directly

Przeniesione ze starego bloga.
Mogą pojawiać się błędy.

~


Szli właśnie po bezludnej, całkowicie oddalonej od cywilizacji plaży. Tom - popijając co chwilę zimną colę, Bill - wzdychając i sapiąc z gorąca i duchoty.
- No, daj się napić, proooszę! - błagał młodszy z bliźniaków, zawieszając się na ramieniu starszego.
- Nie - odparł stanowczo, ale z uśmiechem, Tom. Zdzielił Billa ręką, gdy ten zamierzał sięgnąć do jego butelki.
- Dlaczego?
- Bo to niezdrowe - śmiał się.
- Przestań... Ja tutaj usycham, no! - jęczał zawiedziony.
Było mu przeokropnie gorąco i miał ochotę kopnąć Toma w cztery litery za jego chciwość. Czy on nie widział, jak się męczy? Przecież dyszał tutaj i sapał, ledwo idąc, a ten najzwyczajniej w świecie się z niego nabijał! Nawet nie miał się już czym pocić, tak był spragniony.
- Proooszę...
- Nie.
Nie wytrzymał. Bill wyrwał bratu butelkę z dłoni, szybko mu czmychając.
- Oddawaj! - zbulwersował się Tom, tupiąc nogą jak małe dziecko.
Młody pokazał mu tylko język, po czym wziął kilka solidnych łyków napoju. Zakręcił butelkę i zaczął biec wzdłuż plaży, szczerząc się do Toma. Teraz to on się śmiał.
- Ty mały... - Tom nie dokończył, puszczając się w pogoń za uciekającym bliźniakiem. Co jak co, ale ten drań był szybki.
Kiedy prawie udało mu się go dopaść, niemal rzucił się z rozpędem do przodu, przewracając następnie Billa. Pech chciał, że potknął się o jego nogę i wylądował na nim. Czarnowłosy zajęczał z bólu, kiedy poczuł przygniatające go do gorącego piasku ciężkie ciało Toma.
- Ugh... Złaź ze mnie, cholero... - wycedził przez zęby, plując na bok nielicznymi ziarenkami piasku, które dostały mu się do ust.
- Nie.
- Co ty masz dzisiaj z tym "nie"?! Ciągle tylko "nie, nie, nie"... Przestaniesz w końcu?!
- Nie - odparł Tom ze śmiechem, mocniej przygniatając Billa. Ten zajęczał ponownie.
- Nie denerwuj mnie - burknął młody. Wiercił się pod bratem, chcąc zdobyć przewagę i go z siebie zrzucić. Niestety, jego krucha postura mu w tym przeszkadzała.
Poczuł nagle, że dłoń dredziarza zawędrowała do linii jego kąpielówek. Wstrzymał na kilka sekund oddech. Pragnąc się rozluźnić, zadał pytanie:
- Gdzie cola?
Tom skinął mu głową, że obok nich. Bill już chciał ją wziąć wolną dłonią, jednak mimo to, starszy nie zamierzał dać za wygraną i sięgnął po nią, następnie unosząc ją nad Billem.
- Tego chcesz? Możesz pomarzyć.
Podniósł się do siadu i, nadal przygniatając Billa, odkręcił butelkę. Napił się kilka łyków, pozwalając, by po jego brodzie popłynęła strużka napoju. Zarzucił swoimi długimi dredami do tyłu, przymykając drapieżnie oczy. Bill patrzył na to jak w transie.
Pomyślał sobie, że jego starszy bliźniak w tym momencie wygląda jak w jednej z tych beznadziejnych reklam, typu "zrób seksowny gest, wszyscy to kupią". Mimo to, podobało mu się. Miał na niego niezły widok z dołu i rzeczywiście czuł się, jakby przed sobą miał naprawdę gorącego aktora. Oblizał lubieżnie usta. Wciąż czuł dyskomfort, bo Tom na nim ciągle siedział, ale za to ten obraz wynagradzał mu to cierpienie.
Ocknął się dopiero, gdy poczuł na swojej klatce piersiowej zimne krople coca-coli.
- Ej!
Tym razem zebrał siłę i zepchnął z siebie Toma. Pokracznie, bo pokracznie, ale zepchnął. Po raz kolejny wyrwał mu napój, pijąc następnie do dna.
Tom pokiwał z politowaniem głową, śmiejąc się pod nosem. Wstał, otrzepując się z piasku.
- Wiesz, że nazywają to niebezpośrednim pocałunkiem?
Czarnowłosy uśmiechnął się zadziornie, odrzucając pustą już butelkę w bok. Podszedł do brata, kładąc dłonie na jego umięśnionej klatce piersiowej. Pochylił twarz i szepnął mu prosto w usta:
- W takim razie, pocałuj mnie bezpośrednio...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz