środa, 15 października 2014

3. Zabić wspomnienia

Przybywam z nowym rozdziałem!
Choć nie jest idealny, jestem z niego zadowolona. Akcja powoli się rozkręca, a to dopiero początek ;)
Pewien Anonim spytał się mnie pod poprzednim rozdziałem, ile mam lat - liczę sobie piętnaście wiosen.

Teraz idę się uczyć na historię, a wam życzę tymczasem przyjemnego czytania.
Liczę na wasze komentarze!




- Nie ma mowy, Bill - zaprzeczył ze stoickim spokojem, próbując opanować drżenie rąk. Dziwny niepokój opanował jego umysł, a on sam czuł się właśnie jak w jakimś tandetnym filmie.  - Mam udawać twojego chłopaka? Udawać? - Tom podkreślił ostatnie słowo, jakby miał nadzieję, że to nie miała być jedynie zwykła przykrywka. Bliźniak nie zauważył lekkiego zawodu na twarzy dredziarza; przyglądał się w tym czasie swoim idealnym paznokciom.
- Dlaczego nie? - Bill wzruszył ramionami.
- Może dlatego, że jesteśmy braćmi? W końcu przecież dowie się prawdy choćby od Louisa albo Lisy.
- To wmówimy im, że to była tylko przykrywka dla naszego związku.
- Nie, Bill. Nie zgadzam się na to - rzekł stanowczo, choć brakowało mu już argumentów. Wiedział, że jest na przegranej pozycji, ale starał się odwieść brata od tego szalonego pomysłu. Zrobiłby dla Billa wszystko, naprawdę wszystko, ale nie mógł aż tak ryzykować. Zwyczajnie się bał. Nie reakcji ludzi, ale zaburzenia ich i tak cholernie zniszczonej relacji. Nie sądził, żeby taki układ pomógł mu w jej odbudowywaniu, a naprawdę mu na tym zależało. Chciał wszystko naprawić, a był raczej zdania, że to mogłoby temu jeszcze bardziej zaszkodzić. Niestety wiedział też, że jeśli się nie zgodzi, Bill zrobi z jego życia piekło i straci jakiekolwiek szanse na odzyskanie brata.
Był rozdarty. Jakiejkolwiek decyzji by nie podjął, czuł, że nie będzie z tego nic dobrego. Nie chciał dokonywać wyboru zbyt pochopnie, potrzebował czasu, by to przemyśleć, jednak wiedział, że Bill nie da mu takiej możliwości. Co więc miał zrobić?
Miał udawać partnera swojego brata tylko po to, by jakiś chłopak był o niego zazdrosny? To było dla niego śmieszne i niesamowicie żałosne. A może chodziło o coś więcej? Może naprawdę było coś, o czym Tom nie miał zielonego pojęcia? Nie wiedział i nie sądził też, że Bill mu to wyjaśni, jednak wolał go o to spytać.
- Bill, właściwie...
- Prędzej czy później dowiesz się od ludzi w szkole - przerwał spokojnie Bill, perfekcyjnie odgadując to, o co bliźniak chciał go spytać, jednak nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- W szkole? - zdumiał się. Co takiego to mogło być, że wie o tym cała szkoła? Rozłożył się wygodniej na swoim łóżku. To był pierwszy raz od jego pobytu tutaj, kiedy to jego brat sam, z własnej woli, przyszedł do jego pokoju. Jak się okazało, wcale nie bezinteresownie. - Powiedz mi ty - poprosił.
- Ja ci nie powiem - warknął Bill, mierząc go wyczekującym spojrzeniem. -Zrobisz to dla mnie czy nie?
- Bill...
Tom zawsze był uparty. Nigdy nie dawał się łatwo w coś wciągnąć, za każdym razem wynajdując masę argumentów i zawsze też dopinał swego. Teraz niestety kompletnie nie wiedział, co powiedzieć. Choć wciąż zaciekle walczył, na jego nieszczęście mieli te same geny, więc Bill również nie zamierzał dać za wygraną i postanowił dobrze wykorzystać swoje doskonałe zdolności manipulatorskie.
Wylewanie łez szło mu ostatnio nadzwyczaj łatwo; wystarczyło tylko, że pomyślał o tym, co go spotkało i być może jeszcze spotka, a po jego policzkach od razu zaczynały spływać drobne, słone krople. Tak też zrobił i teraz. Spojrzał oczami pełnymi łez na Toma, a jego zakuło coś w sercu. Dredziarz po prostu nie mógł znieść tego widoku. Odwrócił głowę, nie chcąc patrzeć teraz na brata.  Wiedział, że nim manipuluje, jednak nigdy nie potrafił zwyczajnie nie ulec jego intrygom. Był zbyt przekonujący.
- Tom... - jęknął błagalnie. Patrzył na niego pełnym nadziei wzrokiem. - Tom... Proszę...
Dredziarz pokręcił przecząco głową. Podążył machinalnie wzrokiem po ścianie, próbując nie patrzeć bratu w oczy. Raził go widok jego łez.
Bill, widząc, że jego bliźniak dalej protestuje, pozostając nieugiętym, wdrapał się na jego kolana i popchnął go lekko tak, by położył się na łóżku. Podparł się oburącz po obu stronach głowy brata, spoglądając mu prosto w oczy. Tom patrzył na niego zszokowany. Nie mógł wydusić z siebie słowa ani ruszyć żadnym mięśniem. Momentalnie zalała go fala gorąca i skumulowała się w jednym, znaczącym miejscu, o które Bill właśnie ocierał się sugestywnymi ruchami, doprowadzając go tym na skraj szaleństwa. Tak bardzo chciał po prostu zrzucić z siebie bliźniaka, wywalić go z pokoju i powiedzieć, żeby najzwyczajniej w świecie się odczepił, jednocześnie pragnąc jeszcze bardziej się do niego zbliżyć; przycisnąć swoje ciało do jego, poczuć maksymalnie jego bliskość.
- C-co ty robisz? - wyrzucił z siebie na wydechu, kiedy w końcu zdołał odzyskać głos. Nawet nie zauważył, że cały czas wstrzymywał powietrze w płucach. Serce kołatało mu jak szalone, a oddech stał się nierównomierny. Patrzył na bliźniaka zdumionym wzrokiem. Był zdezorientowany.
- Przygotowuję cię do roli - szepnął  Bill, tak, że ciałem Toma wstrząsnął nagle dziwny, choć przyjemny dreszcz. Miał wrażenie, że stracił kontakt z rzeczywistością, a to, co się teraz działo, było tylko dziwnym snem. Czuł się dziwnie zamroczony, wręcz oszołomiony.
- Cholera, Bill! Jesteś szalony! - Resztkami swojej silnej woli odepchnął od siebie brata, przewracając go na drugi koniec łóżka, co z trudem mu się udało; miał wrażenie, jakby wszystkie jego mięśnie były z waty. Wziął kilka dużych haustów powietrza - w tej chwili czuł, jakby się dusił. Jego krocze boleśnie pulsowało, a on sam właśnie toczył ze sobą zaciekłą walkę w duchu, żeby nie rzucić się na bliźniaka i po prostu wziąć tego, czego domagało się jego ciało.
Jeśli myślał, że Bill teraz się podda, zdecydowanie przeliczył swoje oczekiwania. Otworzył szeroko oczy, kiedy Bill z zaciętą miną się na nim położył, przyciskając ich ciała do siebie i bez ceregieli wpił się gorliwie w jego usta. Nie czekając na zaproszenie, rozsunął językiem jego wargi. Tom zdębiał. Poczuł, jak język brata delikatnie trąca jego, a dłonie podróżują gdzieś po jego ciele. Brakło mu sił, by w jakikolwiek sposób zareagować, choć wiedział, że powinien go teraz po prostu posłać do diabłów. Leżał jak zaczarowany, próbując uzmysłowić sobie, co się właśnie działo. W tym momencie nie docierał do niego żaden zewnętrzny bodziec. Próbując odzyskać poczucie rzeczywistości, poddał się całkowicie tym pieszczotom, zaprzestawszy bezskutecznej walki. Odwzajemnił wreszcie pocałunek, przymykając oczy z opanowującej go nagle przyjemności. Nieśmiało wplótł swoje dłonie we włosy Billa, oddając się tej niemoralnej rozkoszy.
Było mu zadziwiająco dobrze i pragnął, by ta chwila trwała wiecznie, by nigdy się nie kończyła, choć gdzieś z oddali coś krzyczało do niego, by przerwał tę chorą grę. Zignorował jednak głos zdrowego rozsądku, kontynuując błogą przyjemność. Wsunął niepewnym ruchem obie ręce pod obcisłą bluzkę Billa, wodząc dłońmi po jego plecach, jednak kiedy poczuł lodowate dłonie czarnowłosego na swoim nagim torsie, zrzucił go z siebie w nagłym akcie paniki i odskoczył, zupełnie tak, jakby ten dotyk go parzył.
Usiadł, podciągając nogi pod szyję i chowając twarz w dłoniach. Próbował uspokoić nierówny, przyspieszony oddech, co przychodziło mu z ogromnym trudem.
Spojrzał na Billa, na którego twarzy znów figurował ten jego cyniczny uśmieszek. Westchnął.
- To jak, Tom? - spytał, choć doskonale znał już odpowiedź. W jego oczach błyszczał triumf.
- Niech ci będzie. Wyjdź już.

***

- Jesteś obrzydliwy, Tom - mruknął do siebie pod nosem, kiedy stał pod prysznicem, rozwiązując niemały problem między nogami i myśląc o całym tym zajściu na jego łóżku.
Dlaczego pozwolił się zmanipulować?
Miał pretensje do siebie, że dał się podpuścić knowaniom Billa. Dlaczego, na litość boską, musiał być taki bezmyślny? Powinien go wyrzucić z pokoju od razu, kiedy tylko zaproponował ten chory układ. To na pewno nie skończy się dobrze, pomyślał.
Dlaczego, do jasnej cholery, w ogóle się na to zgodził?!
Próbował sobie wmówić, że przecież to nie będzie prawdziwe uczucie. Będą tylko udawać. Ale czy to go tak właściwie pocieszało?
Pragnął, by to było prawdziwe uczucie. Całym sobą chciał, żeby Bill zaproponował mu prawdziwy związek, a on mógłby się zgodzić bez żadnych wyrzutów sumienia. Ale nie mógł tego zrobić ani w przeszłości, gdy jeszcze mieszkali w Niemczech, ani teraz, gdy ich braterska więź była już dalej niż na granicy.
To dla dobra Billa, pomyślał. Tylko po to, by ten pieprzony blondasek się od niego odczepił. Tylko po to...
Chciał odzyskać brata, odbudować jego zaufanie, naprawić ich, niegdyś nierozrywalną, więź. Chciał, by wiedział, że jest w stanie zrobić dla niego wszystko. Może go to zgubi, ale chciał być mu potrzebny. Pragnął być kimś w jego oczach, tak, jak było jeszcze zanim ich życie wywróciło się do góry nogami przez rozwód rodziców.
Chciał, by po prostu wszystko było jak dawniej, a jak na razie nie widział po prostu innego wyjścia.
Musiał się zgodzić.
Tylko dlaczego tak bardzo pragnął to powtórzyć, skoro to miało być jedynym powodem, dla którego to zrobił? Dlaczego tak bardzo chciał znów zaznać smaku ust swojego brata, skoro mieli tylko udawać? Czuł obrzydzenie do siebie samego, kiedy tylko to sobie uświadomił.
Przez tyle lat świadomie krzywdził ich obu, żeby tylko stłumić to zakazane uczucie, zapomnieć o nim, odrzucić w najciemniejszy, zakurzony kąt jego serca. Żeby nigdy nie pozwolić, by doszło między nimi chociażby do zwykłego pocałunku. Tyle lat okłamywał Billa, że nic do niego nie czuje, żeby zachować normalne relacje między nimi. A teraz zwyczajnie sobie walił, myśląc o pocałunku ze swoim własnym bliźniakiem, którego tak bardzo próbował uchronić przed ich uczuciem.
Teraz czuł się po prostu wykorzystany. Bill przecież powiedział, co więcej - wyraźnie zaznaczył, że już nie kocha go właśnie tą miłością. Dlaczego więc Tomowi wydawało się, że całował go z takim... uczuciem? Może to przez szok, pomyślał. Przecież był zaskoczony, mogło mu się zwyczajnie wydawać.
Nie mógł pogodzić się z dręczącą go myślą, że tak naprawdę był zawiedziony. Zawiedziony tym, ze mają tylko udawać. Udawać... Nic więcej.
Westchnął i z miną prawdziwego męczennika wyszedł spod prysznica. Nie było jeszcze późno, ale był już wyczerpany wrażeniami z tego feralnego dnia, więc nawet się nie wycierając, skierował swe kroki do łóżka.
Mimo ogromnego zmęczenia, tej nocy nie mógł nawet zmrużyć oka.
***
Bill jak zwykle nie mógł spać, więc nocą postanowił przejść się ulicami Montrouge. Wiedział, że to nienajlepszy pomysł; w mieście bywało czasem naprawdę niebezpiecznie o tej porze, jednak było mu to w zasadzie obojętne. Był środek tygodnia, więc wątpił, że ludzie postanowią pójść w jego ślady i wyjść przed trzecią nad ranem na spacer. Tylko on był takim szaleńcem.
Przez chwilę przeszła go myśl, że Tom by się wściekł, że o tej porze wyszedł sam z domu. Szybko jednak wyrzucił ze swojej głowy myśli o bliźniaku, próbując zastąpić je jakimiś zupełnie nieważnymi sprawami.
Nie oddalał się zbytnio od domu - czuł, że w każdej chwili może zemdleć. W zasadzie zamierzał tylko się przewietrzyć i zapalić kilka papierosów, żeby nie zasmrodzić dymem papierosowym swojego pokoju, ale czuł, że nie ma na razie sensu wracać do domu; wiedział, że mimo usilnych starań i niewyobrażalnego zmęczenia, nie byłby w stanie zasnąć.
Minął rządek domów jednorodzinnych, po chwili namysłu skręcając w mały lasek, za którym zaczynało się miasto. Bill kochał Francję nocą; nieważne, czy to był Paryż, Marsylia, czy takie przeciętne miasto jak Montrouge. Ten kraj miał w sobie po prostu taką specyficzną magię, którą dało się odczuć dosłownie w każdym jego miejscu. Zwłaszcza noce były tutaj naprawdę piękne - śpiące miasto wydawało mu się wtedy cholernie intrygujące. Choć wprawdzie był apatyczną i zlodowaciałą osobą, czasem potrafił dostrzec coś, na co większość ludzi nie potrafiła patrzeć tak jak on.
Przetrzepał kieszenie. Miał ochotę się czegoś napić, jednak nie miał przy sobie pieniędzy. Zaklął cicho pod nosem, zastanawiając się chwilę. Może to i lepiej? Alkohol mógł tylko jeszcze bardziej osłabić jego organizm, a jakoś wątpił, by któremuś z przechodniów chciałoby się go zbierać z chodnika. Westchnął. Jakoś się obejdzie.
Po kilku minutach spaceru przez ciemny las, przeszedł na główną ulicę miasta rozświetloną bocznymi latarniami, świecącymi na rozmaite kolory. Szedł powolnym krokiem przed siebie, mijając po drodze różnorakie kluby, z których dochodziły dźwięki dobrej zabawy, muzyki i zapachy wszystkich alkoholi świata. Ulice świeciły pustkami, choć raz po raz mijała go jakaś grupa pijanej młodzieży, podrygującej wesoło w rytm jakiejś piosenki puszczonej z telefonu.
- Kurwa - warknął Bill, kiedy kilka metrów przed sobą ujrzał niebieskookiego blondyna zmierzającego ku niemu, kiwającego się na wszystkie strony świata. Jeden rzut oka wystarczył, by dostrzec, że chłopak jest kompletnie pijany.
Bill w pierwszej chwili chciał po prostu zawrócić, ale blondyn był już praktycznie przed nim; chwycił go pewnie za ramię i spojrzał na niego wpółprzytomnym wzrokiem.
- Billy! Co ty tu robisz? - wybełkotał, chcąc przytulić czarnowłosego. Chłopak odsunął się, patrząc na Andre z jawnym obrzydzeniem.
- Nie mów tak do mnie - warknął. - I mnie nie dotykaj.
Blondyn spojrzał na niego ze smutkiem.
- Billy... Przer... przepraszam...
- Daruj sobie.
- Kocham cię. - Bill prychnął. Ten człowiek zniszczył mu życie, a teraz miał jeszcze czelność wmawiać mu, że go kocha, praktycznie przed nim płacząc?! - Wróć do mnie...
Bill postanowił wcielić już teraz swój plan w życie; to była idealna ku temu okazja. Co prawda Andre był pijany i miał problemy z ustaniem prosto na nogach, ale z pewnością będzie wszystko doskonale pamiętał. Kiedyś, kiedy jeszcze nie wiedział, że ich związek był tylko i wyłącznie beznadziejnym fortelem, pułapką, często upijali się razem i blondyn zawsze wszystko pamiętał, mimo kompletnej nietrzeźwości.
Zbliżył się do niego, kładąc dłoń na jego policzku. Ich usta dzieliły milimetry odległości. Czarnowłosy skrzywił się, gdy poczuł obrzydliwą woń alkoholu, jednak dzielnie zniósł ten odór, spoglądając prosto w jego niebieskie, zamglone i pełne nadziei oczy.
- Wiesz, skarbie - wyszeptał mu prosto w usta. Przejechał kciukiem po jego pełnych, bladoróżowych wargach, badając ich strukturę i tworząc iluzję czułości. - Zapomnij. - Zaśmiał mu się kpiąco w twarz. - Mam kogoś. Jest o wiele lepszy od ciebie, wiesz? - Odepchnął go mocno od siebie, kompletnie nie dbając o to, czy zachowa równowagę. Blondyn jednak zachwiał się tylko niebezpiecznie i na chwilę zaniemówił, spoglądając na niego w pełnym zdziwieniu. W chwilę potem jego zaskoczony wyraz twarzy przeistoczył się w zacięty i wręcz wściekły. Zacisnął zęby.
- To ten cały Tom, tak? - Bill przytaknął z triumfalnym uśmiechem. - Wiedziałem... Od razu się do... hic! Domyśliłem, że coś was łączy... To, z jaką miłością na ciebie patrzy... hic!
Bill zdumiał się, ale nie dał tego po sobie poznać. Tom patrzy na niego z miłością? Że co? Może mu się tylko wydawało? Albo po prostu bredzi, w końcu jest pijany jak bela. Jednak zakodował sobie w myślach, że musi się temu dokładniej przyjrzeć.
Skoro Andre wiedział już to, co miał wiedzieć, nie było już sensu prowadzenia dalszej rozmowy. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez blondyna wystarczająco wyprowadziło Billa z równowagi, by nie był w stanie wypowiedzieć już ani słowa więcej.
Odwrócił się na pięcie i ruszył, w pełni zadowolony z siebie.
- Zniszczę go - usłyszał jeszcze, zanim wystarczająco się oddalił. Coś w nim drgnęło i zawrzało; nawet nie wiedział, kiedy podbiegł do blondyna i nie wiedział, kiedy zaciśniętą pięścią wymierzył mu cios. Chłopak stracił równowagę i upadł na ziemię, krzycząc z bólu.
Czarnowłosy pochylił się nad jęczącym z bólu chłopakiem, patrząc nienawistnie w jego oczy. Dostrzegł, że ma poważnie rozcięty policzek i opuchnięte oko. Krew spływała mu z twarzy, tworząc małą kałużę na chodniku. Bill zdziwił się, skąd nagle wzięło się w nim tyle siły; przecież jeszcze kilka godzin temu ledwie był w stanie podnieść dwulitrową butelkę wody. Rozmasował dłoń, która teraz boleśnie mu pulsowała; chyba ją sobie uszkodził, ale pocieszał go fakt, że znacznie bardziej uszkodził twarz Andre.
- Spróbuj go tylko tknąć, a cię zabiję. Be wahania - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Spojrzał na niego z góry jak na zwykłego robaka, którym w tej chwili - jak i w każdej innej -  niezaprzeczalnie dla niego był. Ze stoickim spokojem odpalił sobie papierosa i więcej już nawet nie patrząc na blondyna, ruszył do domu.
W końcu dochodziła czwarta nad ranem.

***

"Zniszczę go", powtarzał w myślach Bill. Dlaczego tak bardzo go to rozjuszyło? Przecież jego brat był mu całkowicie obojętny, nie powinien aż tak przejmować się jego losem! W ogóle nie powinien go obchodzić!
Tłumaczył się przed samym sobą, że wściekł się na blondyna dla większej wiarygodności ich związku. Tylko po to, żeby się przed nim uchronić; żeby przestał go męczyć. Ale czy sobie wierzył? Nie ufał już nikomu, a co dopiero sobie.
A może po prostu wyżył się na nim za to wszystko, co mu zrobił? Szukał jakiejkolwiek wymówki, byleby tylko odsunąć od siebie jak najdalej myśli, że może mu zależeć na bliźniaku bardziej, niż sobie obiecał.

9 komentarzy:

  1. Ehhh nie moge zalogowac sie na konto google a chcialam dodac do obs :\ swietne opowiadania ! Fajnie ze akcja powoli sie rozkreca. Jutro na kompie dodam do obserwowanych / www.my-passion-foto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA piękne. A jednak miałam racje, że go o to poprosi. Zaskoczyło mnie to, że Tom już wcześniej coś do Billa czuł, co by tłumaczyło reakcje jego ciała na te drobne pieszczoty brata. A co z Billem? On też coś czuł wcześniej do Toma? Tego jeszcze nie wiem, ale pewnie niedługo się dowiem. Niby akcja powoli się rozkręca, ale jeszcze wiele tajemnic kryje i powoli wszystko zaczyna się wyjaśniać, kocham takie momenty. Świetny odcinek, bardzo mi się podoba, teraz będę czekać z niecierpliwością na następną środę.
    Buziaczki i weny Ci życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłam i w życiu bym nie pomyślałabym, że Tom też od dawna TAK kocha Billa. A i Tom Billowi nie jest jednak obojętny. Super! Wybacz, nie mam siły na długi komentarz. Rozdział wcale nie wyszedł słabo, jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze, cudowny odcinek kochana ;)
    Po drugie .. To jednak Tom kochał Billa wcześniej ? Odniosłam wrażenie, że to jednak Bill darzył go tym uczuciem jeszcze przed rozwodem rodziców.
    Oni kochają się nadal, ale potrzeba im czasu , aby odbudować tę więź i jestem pewna, że z tego całego układu wyjdzie jeszcze , nie udawany, a prawdziwy związek ;)

    Czekam na resztę ! :)
    Powodzenia i weny życzę :) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Już koniec? Och! Jestem strasznie zaintrygowana tą historią! Najbardziej ciekawi mnie wątek Lousia i to, czy da w końcu Billowi spokój. No i co zrobi Andre z informacją, że Bill sobie kogoś poszukał. Mam nadzieję, że między Tomem a Billem coś się zmieni, a ich relacje się ocieplą :*

    Czekam na kolejny odcinek,
    buźka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanaa ! z wielką przyjemnością informuję Cię, że powstało u mnie nowe opowiadanie !
    Ukazał się już pierwszy odcinek ! :)
    Zapraszaaam ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział mnie kompletnie zaskoczył! Bill jiby ma w dupie Toma niby nie chce z nim gadać ,a tutaj taka propozycja... wow!
    Ogólnie rozdział był fajnie napisany i bardzo mi się podoba.
    To jest jeden z niewielu twt,które jeszcze czytam i mam nadzieję, że skończysz to opowiadanie^^
    Już nie mogę się doczekać jak potoczą się ich losy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Od dłuższego czasu miałam tak, że czytałam dużo blogów, ale żaden mnie nie wciągał. I w końcu znalazłam opowiadanie, które jest w stanie sprostać moim wygórowanych oczekiwaniom! Jeeej :D
    Chodzi o Twoje opowiadanie, dla jasności xD
    Bardzo, bardzo mi się podoba. To, w jaki sposób przedstawiasz postacie, ich przeszłość, przemyślenia, charaktery. To, w jaki sposób opisujesz wydarzenia. Cała akcja jest wciągająca i przyjemnie się czyta. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału *o* Trafiasz na listę moich ulubionych autorek! <3 :D
    A tak w ogóle to podoba mi się, że Bill też zaczyna się martwić o Toma ^ ^ tak słodko >.<
    Życzę dużo dużo weny i czasu na pisanie :D
    I mam jeszcze małe pytanko. Czy podejmujesz się pisania zwykłych opowiadań yaoi, czy pisujesz tylko twincesty? (Sposób, w jaki piszesz tak bardzo mi odpowiada, że poczytałabym spod Twojej ręki wiele różnych tekstów :D)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moment pocałunku braci - umieram. Tom jest jednak taki dobry. Taki spokojny i łaskawy. Takiego mieć w domku... Marzenie. Bill powinien brać go w całości, a nie knuć jakieś plany. A Andre to skur*iel. Nienawidzę drania. Podły oszust. Wredny, zakłamany cham. Jest mi tak przykro, że Bill przez niego cierpi, choć wierzę, że Tom go ze wszystkiego wybawi. No, ale A. przynajmniej zauwazył miłość w oczach Toma, bo... bo jak nie kochać takiego złośnika, jakim jest B.?

    OdpowiedzUsuń