środa, 10 grudnia 2014

7. Zabić wspomnienia

Na początku chcę przeprosić za tak długą nieobecność, ale na jakiś czas wyłączyłam się ze świata fan fiction. Zajęłam się głównie tańcem, ostro trenując układ, nie miałam więc czasu na resztę moich zainteresowań.
Rozdział chaotyczny, ale nie narzekam - jednak obawiam się, że wy będziecie narzekać, bo jest to w zasadzie najkrótszy rozdział tego opowiadania.
Ach, i usuwam opowiadanie "Stockholm syndrome". Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem. To po prostu ten moment, w którym gorsza część mojej osobowości przejmuje nade mną kontrolę i każe mi robić dziwne, głupie rzeczy. Nieważne, jutro będę tego żałować.
W ramach rekompensaty, że musieliście tyle czekać i do tego częstuję was teraz tak krótkim rozdziałem, kolejny pojawi się w sobotę.
Nie przeciągam dłużej.

***


Był zdruzgotany.
Odwrócił głowę na bok, by wypluć krew. Wszystko niemiłosiernie go bolało i był pewny, że przez długi czas nie będzie w stanie nawet się podnieść. Dopiero kiedy został sam, zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest słaby.
Przeszła go myśl, że przecież mu się należy. Czuł do siebie ogromny żal i nienawiść, że został w tych pieprzonych Niemczech i nie zdołał uchronić Billa przed tymi zwyrodnialcami. To przez niego stało się to wszystko! Od samego początku Bill cierpiał tylko i wyłącznie przez niego. Powinni go najlepiej pobić tak, by wykrwawił się w tej ohydnej łazience na śmierć. Przecież w końcu na to zasługiwał.
Poczucie beznadziejności i wyrzuty sumienia zżerały go od środka. W tej chwili chciał po prostu umrzeć. Było mu wstyd, że pozwolił na jego cierpienie. Gdyby tylko mógł cofnąć czas...
Jęknął żałośnie, kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do łazienki. Ostatnie, o czym teraz marzył, to żeby ktokolwiek zobaczył go w takim stanie.
- O mój Boże! - usłyszał dziwnie znajomy głos. Podniósł z trudem wzrok na przybysza i natychmiast tego pożałował. Znowu on! Czy ten cholerny blondasek zawsze musiał się wszędzie panoszyć?!
- Świetnie - warknął. - Jeszcze ciebie tu brakowało - powiedział ledwo, bo czuł niemiłosierny ból w dolnej wardze. Stwierdził w myślach, że chyba musi być rozcięta.
- Kto ci to zrobił? - Andre zignorował jego złośliwą uwagę i podszedł szybko, kucając przed nim. Zmierzył go badawczym spojrzeniem.
- Nikt. - Tom spojrzał na niego tylko przelotnie i chcąc pokazać,  że nic mu nie jest, wstał z trudem, podpierając się dłońmi. Zakręciło mu się w głowie i poczuł znów w ustach metaliczny posmak. Podparł się ściany, by nie upaść i splunął gdzieś w bok.
- O, Boże - jęknął chłopak, widząc, że to krew. Tom westchnął niecierpliwie.
- Możesz stąd łaskawie wypierdalać?
- Chcę ci pomóc - odparł.
- Jeszcze jedno słowo, a ja ci pomogę trafić na OIOM - warknął nieudolnie, ale z jego ust zabrzmiało to przekomiczie. Wyglądał tragicznie i jeden rzut oka wystarczył, by stwierdzić, że to on najwyraźniej potrzebuje intensywnej pomocy medycznej.
Blondyn już się nie odezwał. Przyglądał się tylko bez słowa, jak Tom podchodzi niezdarnym krokiem do umywalki i płucze usta, a potem spogląda z przerażeniem w lustro. Jego twarz była podpuchnięta i cała we krwi, a warga rozcięta tuż obok kolczyka. Jego nos najwyraźniej też był uszkodzony i z łuku brwiowego spływała stróżka krwi. Nic więc dziwnego, że tak się przeraził swojego widoku.
- Jesteś pewny, że nie potrzebujesz pomocy? - spytał raz jeszcze Andre, kiedy załatwił swoją potrzebę i zmierzał się do wyjścia. Tom nie rozumiał, czego ten chłopak od niego chciał - przecież do tej pory traktował go jak wroga.
- Nie - burknął dredziarz. - Nie potrzebuję TWOJEJ pomocy - warknął, intonując dobitnie przedostatnie słowo. - Zniknij mi z oczu.
Blondyn westchnął i wyszedł pospiesznie, najwyraźniej rozumiejąc w końcu, że lepiej teraz zostawić Toma w spokoju.
Dredziarz odetchnął z ulgą i próbował zmyć zaschniętą już krew z twarzy, omijając skutecznie wargę, z której wciąż sączyła się czerwona ciesz. Zarzucił delikatnie plecak na ramię i upewniając się uprzednio, że na korytarzu nikogo nie ma, wyszedł ze szkoły, lekko kuśtykając.
Spojrzenia ludzi na przystanku i w autobusie były tak natarczywe, że gdyby nie był w takim stanie, z chęcią powybijałby każdego pokolei.
Jak dobrze, że Bill wychodzi dopiero za tydzień, pomyślał. Może zdąży dojść do siebie.
Nie tyle fizycznie, co psychicznie.



- Już wróciłeś? - usłyszał głos matki, kiedy tylko wszedł do domu. Cholera, przecież miała być w pracy! Nie mogła go zobaczyć w takim stanie! - Zrobiłam obiad, chodź.
- Nie jestem głodny! - odkrzyknął. - Nie jesteś w pracy?
Zdjął buty najszybciej, jak potrafił, nie zważając na ból każdej części ciała i szybko próbował czmychnąć na piętro, ale nie udało mu się przemknąć niezauważalnie. Akurat kiedy był na schodach, uśmiechnięta Simone wyjrzała z kuchni.
- Zwolnili mnie wcze... O mój Boże! - krzyknęła i upuściła talerz, który akurat wycierała. Drogie naczynie z hukiem rozbiło się na jasnych panelach. Mina natychmiastowo jej zrzedła, na co Tom nieznacznie się skrzywił. -  Co ci się stało? - spytała zmartwiona.
- Wywróciłem się - odparł zimno, po czym uciekł szybko na piętro i zamknął się w swoim pokoju na klucz, chcąc uniknąć tej rozmowy. W tej chwili chciał tylko spokoju. Musiał odpocząć, dojść względnie do siebie po tym, czego się dowiedział i wszystko przemyśleć.
Simone podążyła za nim, pukając chwilę do drzwi, ale szybko sobie odpuściła. Porozmawiam z nim potem, pomyślała.


***


tydzień później...
Czas jeszcze nigdy nie upływał mu tak szybko.
Dni mijały, jak na złość coraz bardziej przybliżając go do starcia z bliźniakiem, a jego rany ledwo się goiły. Siniaki wydawały mu się być bardziej widoczne niż na początku i wcale nie czuł się lepiej na myśl, że lada dzień jego brat dostanie wypis i będzie zmuszony spojrzeć mu w oczy. Pragnął odwlec w czasie jego powrót jak najdalej, ale nie wiedział, jak to zrobić. Nic mu nie przychodziło do głowy.
Musiał coś w końcu wymyślić!
Był rozbity. Przez cały tydzien nie był w stanie zasnąć dłużej niż na godzinę i ledwo był w stanie cokolwiek przełknąć. Chciał pomóc Billowi. Bardzo tego chciał, ale wiedział, że nie będzie potrafił po tym wszystkim, czego się dowiedział spojrzeć mu w oczy, a co dopiero przyznać mu, że zna prawdę.
Gdyby tylko miał jeszcze trochę czasu...

Decyzję podjął nagle, tuż przed dniem, w którym Bill miał wyjśc ze szpitala. Nie chciał tego, ale to było już ostatecznością.
Nie widział innego wyjścia.
Całą noc nie zmrużył oka, zastanawiając się, czy to na pewno dobre rozwiązanie. Spakował swoje najpotrzebniejsze rzeczy i rano, kiedy Simone już krzątała się po kuchni, zszedł ze swoimi tobołami na dół. Kobieta spojrzała na syna zaskoczona.
- Tom...
- Dasz mi na pociąg?  - przerwał sucho, nie chcąc teraz pozwolić na ckliwe rozmowy i pożegnania. Nie mógł już zmienić decyzji, Bill za kilka godzin miał wyjść ze szpitala, a on wtedy powinien być już daleko stąd.
Kobieta nie odezwała się już. Spojrzała na syna zbolałym wzrokiem i bacznie się mu przyglądając, sięgnęła po portfel leżący na blacie.
- Jesteś pewny? - spytała jeszcze, zaciskając dłoń na kilku banknotach, zanim podała je synowi. Tom wziął pieniądze i przytaknął, choć tak naprawdę niczego już nie był pewny.
Wyszedł z domu bez słowa, nawet się za siebie nie oglądając. Wiedział, że tu wróci - to była tylko kwestia czasu.
Wysiadając na dworcu z autobusu, wybrał w telefonie numer ojca. Musiał go w końcu poinformować o swoim powrocie.
- Cześć, tato... Nie, wszystko w porządku, ale... Nic się nie stało, po prostu przyjeżdżam na jakiś tydzień, wieczorem powinienem być u ciebie. Tak, wszystro gra. Cześć. - Rozłączył się, widząc, że nadjeżdża jego pociąg. Jeszcze mógł się wycofać, zawrócić...
Potrząsnął głową. To było jedyne wyjście.
Podczas jazdy zastanowiła go jeszcze tylko jedna rzecz. Dlaczego Bill się nie bronił? Płakał, tak, ale wyglądało to zupełnie tak, jakby wiedział, że to miało się wydarzyć. Jakby wiedział, że po prostu musi to znieść.
Tylko dlaczego?
I co z tym wszystkim miał wspólnego Andre?

6 komentarzy:

  1. eh, strasznie szkoda, że usunęłaś tamto opowiadanie :( no ale nic, pozostaje nam zadowalać się tym <3
    Bill pewnie znowu pomyśli, że Tom go opuścił przez jego zachowanie, głupi Tom mógł zostać. Błagam Cie dodawaj częściej odcinki, piszesz naprawdę niesamowicie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem Tom nie powinien wyjeżdzać, a raczej pomóc Billowi, porozmawiać z nim na spokojnie. Wiem, że to może być trudne, ale jeśli porozmawiałby z nim szczerze, powiedział wszystko o swych uczuciach, może wszystko by się ułożyło.
    Teraz Bill pewnie pomyśli, że Tom kolejny raz go zostawia , a Tom pogorszy swoją sytuacje. A Ci faceci co tak urządzili Toma i Billa także, jeszcze się doczekają zemsty..
    Smutny odcinek, ale mam nadzieję, ze będzie lepiej.
    Cudownie :)

    PS. U mnie nowy odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem Toma... żeby pomóc Billowi on nie może go zobaczyć w takim stanie, bo to by Billa utwierdziło tylko w przekonaniu, że jest tak samo bezradny i bezsilny jak on sam. Strasznie ciekawa jestem co wymyśli Tom. Widać, że teraz, gdy się dowiedział prawdy zawziął się jeszcze bardziej, ciekawe jak na to wszystko zareaguje Bill, no i czy dalej w szkole będą udawać przed innymi, że są parą. No i co z Billa anoreksją, Tom go pewnie teraz będzie pilnował, a znając umór Billa, będzie ciężko.
    Tak w ogolę, to zgadzam się z anonimowym przedmówcą, dodawaj częściej odcinki, bo opowiadanie bardzo wciąga i czytam kolejne odcinki na jednym tchu, a to niewątpliwie wiele mówi o tym opowiadaniu. I nie rezygnuj z pisania Stockholm syndrome, bo ono też zapowiadało się ciekawie.
    W każdym razie czekam na kolejny odcinek.
    Całuję mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez przerwy wchodzę, odświeżam stronę i nic!
    A podobno nowy odcinek miał być w sobotę... ponad dwa tygodnie temu.
    Nieładnie, Mazo, nieładnie. c;

    OdpowiedzUsuń
  5. Będą jeszcze odcinki dodawane?

    OdpowiedzUsuń
  6. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek! Piszesz naprawdę super :)

    OdpowiedzUsuń