czwartek, 29 stycznia 2015

8. Zabić wspomnienia

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!
Znów zawaliłam, ale obiecuję poprawę. Miałam "mały" zastój w życiu, choć w czasie między użalaniem się nad sobą, ćwiczeniami, tańcem i poprawkami udało mi się napisać kilka rozdziałów w przód. Zaczęłam też dwa nowe opowiadania, które zacznę publikować, gdy rozkręcę się bardziej z tym.
Dziś króciutko, bo... Nie ukrywam, że chcę sprawdzić, czy jeszcze tu jesteście.
Zależy mi na waszych komentarzach.
Pozdrawiam i miłego czytania!

***



Simone stała przy drzwiach jeszcze dłuższą chwilę, zanim pojechała w końcu do szpitala po Billa. Nie wiedziała, jak ma mu powiedzieć, że Tom tak po prostu wrócił do Niemiec... Tak nagle, nie mówiąc mu ani słowa. 
Choć wiedziała, że relacje między jej synami nie są już takie jak kiedyś, przez ten krótki czas, kiedy Tom mieszkał razem z nimi, zdążyła zaobserwować, że Bill na niego liczy. Choć nic na jego temat nie mówił, wiedziała o tym - to było coś w rodzaju matczynej intuicji. Nie chciała, by Bill poczuł się zawiedziony. Czuła się w tym momencie bezradna, ale wiedziała, że nie może nic zrobić. Nie mogła się w to mieszać. To były sprawy między jej synami, którzy byli prawie dorośli i o swoje relacje powinni dbać sami. Ona nie mogła ich do niczego zmusić, nieważne, jak bardzo według niej ich decyzje były głupie. 
Ale teraz to ona powinna czuć się winna i zdawała sobie z tego sprawę. Sama zaproponowała Tomowi takie rozwiązanie... Ale gdyby wiedziała, jakie to poniesie za sobą konsekwencje, za nic w życiu nie zadzwoniłaby nawet do Jorga.
Z zamyśloną miną podpisała odpowiednie papiery w szpitalu i próbując nie pokazać po sobie, że jest zmartwiona, ruszyła z Billem do samochodu.
Milczała przez całą drogę do domu, co trochę zaniepokoiło Billa - usta nigdy jej się przecież nie zamykały, więc w jego głowie zapaliła się już czerwona lampka. Wiedział, że coś musi być na rzeczy, na razie jednak postanowił się nie odzywać. Podejrzewał, że chodzi o sprawy, które go kompletnie nie interesują; może coś w pracy, a może... O Toma?
Nie, Tom go interesował. Wciąż i nieprzerwanie, choć sam nie chciał tego do siebie dopuścić.
Kiedy wszedł do domu, poczuł dziwny chłód i pustkę. Żadnego hałasu, dźwięku krzątaniny na górze czy w kuchni, dźwięku gitary albo chociaż szumu telewizora czy radia. Nic. 
"Tom śpi?" - pomyślał. - "O tej porze?"
Wstrząsnął nim dreszcz, kiedy w przedpokoju nie zobaczył żadnych butów Toma. Poczuł nagły, wewnętrzny niepokój, ale próbował uspokoić się myślami, że może po prostu gdzieś wyszedł, a resztę jego obuwia schowała mama podczas porannego, sobotniego sprzątania.
Ale gdzie mógłby tu pójść, całkiem sam? Nikogo tu przecież nie znał.
Spojrzał na Simone zdezorientowany. I kiedy zauważył, że mama patrzyła na niego ze smutkiem i dziwnym współczuciem w oczach, już wiedział.
***

Tygodnie mijały, ale Tom z każdym kolejnym dniem był coraz mniej przekonany , by wrócić do Francji. Zbyt wiele w tym kraju wydarzyło się w tak krótkim czasie, by mógł to wszystko spokojnie przemyśleć. Emocje nim targały z dnia na dzień coraz mocniej, bo choć nie doszedł jeszcze do siebie, czuł na sobie presję, że przecież musi wrócić. Niedługo. 
Nie wiedział przecież, co dzieje się z Billem, choć Simone dzwoniła do niego regularnie. Z tego, co mówiła, było tak samo jak przed jego przyjazdem. I właśnie wtedy Tom myślał, że może to i lepiej? Zastanawiał się, czy powrót ma w ogóle jakiś sens. Bill jakoś sobie radził do tej pory bez niego, dlaczego więc teraz miałoby się to zmienić?
Prychnął do siebie. Przecież Bill sobie nie radził. Wcale. Gdyby było inaczej, nie stałoby się to wszystko i Tom nie siedziałby teraz znów setki kilometrów od brata i nie zastanawiałby się gorączkowo, jak mu pomóc.
I nie płakałby po nocach, nie mogąc zmrużyć oka...
Płakał z bezsilności. Bo wiedział, że nie może nic zrobić. Bill został... zgwałcony? Chyba tak mógł to nazwać. Wiedział, że rana na psychice po czymś takim zostaje do końca życia i choćby cholernie się starał, Bill wciąż będzie cierpiał. 
Dlaczego to im się przytrafiło?! Takie rzeczy dzieją się przecież tylko w filmach! To było dla niego po prostu abstrakcyjne. Wciąż nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że coś takiego naprawdę miało miejsce. Co gorsza - widział to na własne oczy!
Czuł się winny. Po nocach śniły mu się koszmary, że to on jest na miejscu tych osiłków. Że to on krzywdzi Billa...
Budził się wtedy z przeraźliwym krzykiem, zlany potem i łzami, a Jorg przybiegał szybko do jego pokoju i zamykał go w ramionach, uspokajająco kołysząc, jak gdyby znów był małym dzieckiem.
Ale dziecko jest niewinnością. Jest nieświadome i jedyną jego obawą są nieistniejące potwory spod łóżka. 
A jego potwory istniały. Potwory przeszłości, teraźniejszości. Monstra wkradające się do jego umysłu, kpiące z niego i z jego lęków.
Mimowolnie przypomniał sobie swoje dzieciństwo. Beztroskie, szczęśliwe i niewinne.
Ale gdy mieli po osiem lat, wszystko zaczynało się walić. Rozwód rodziców, który przeżywali naprawdę mocno, szlochając wtuleni w siebie na szczycie nieoświetlonych schodów i obserwując ich kłótnie, był początkiem końca ich beztroski.
I choć starał się być silny właśnie dla Billa, nie potrafił. Trzymał go wtedy w swoich ramionach jak największy skarb, ale sam wylewał rzewne łzy w jego nierówno ścięte, wtedy jeszcze nieskalane żadną farbą włosy.
To on przeżywał ich rozwód mocniej. Przejmował się każdą ich kłótnią, wstępując niekiedy między nich i cichym, dziecięcym głosem prosił. Prosił, żeby im tego nie robili. Mówił, że przecież ich kochają, dlaczego więc się kłócą?
I płakał. Drobne łzy spływały mu po policzkach, kiedy rodzice milkli na chwilę i mama chwytała go za małą rączkę i prowadziła do jego pokoju. Kładła go do łóżka, głaszcząc nerwowo jego twarz, mierzwiąc włosy. On patrzył na nią zmęczonymi, zaczerwienionymi od łez oczami, kiedy mówiła. 
Mówiła, że tak już musi być. Że czasem tak jest, że dwoje ludzi przestaje darzyć się tymi wyjątkowymi uczuciami. I że to nic złego, przecież swoich synów oboje wciąż będą kochać tak samo...
I tak było za każdym razem. Bill przestał zwracać już uwagę na ich kłótnie, ale widział, że Tom cierpiał, choć nic nie mówił i zawsze przy nim był. Żartował, próbował namawiać do zabawy i starał się odciągać jego myśli od rodziców. Nigdy o tym nie wspominał - po prostu był i pilnował, by Tom wieczorami nie schodził na dół.

Czasem znów chciałby być kilkuletnim dzieckiem. Nieświadomym.
Bo on nienawidził być świadomym.

Poczuł, jak łzy spływają mu po policzkach. Nie otarł ich i nie zatrzymał.
Po prostu pozwolił sobie upaść kolejny raz.
Bill zawsze był przy nim w złych chwilach. Pocieszał go nawet, kiedy zerwała z nim jego pierwsza dziewczyna, choć już wtedy darzył go tą nielegalną miłością. Opatrzał jego rany, kiedy pobiła go jakaś grupka chłopaków z ich szkoły. Krył go przed rodzicami, kiedy coś przeskrobał i brał całą winę na siebie.
A on? On zostawił go samego w najgorszym momencie jego dotychczasowego życia.
Zostawił go samego, kiedy najbardziej go potrzebował.
Był beznadziejnym bratem...
Z takim właśnie przekonaniem mijał mu każdy kolejny dzień. I pragnął z tym coś zrobić całym sobą, ale coś go hamowało, nie pozwalało mu nawet podnieść się z łóżka i przestać gapić się w sufit bez celu, wciąż tylko rozmyślając. Chciał zrobić coś, co kiedyś pozwoliłoby mu powiedzieć "pomogłem".
Ale się bał. Po prostu. 

6 komentarzy:

  1. o boże w końcu nowy odcinek! uwielbiam jak piszesz, tylko błagam rób to częściej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz świetnie, a to cudowny odcinek. Było by jeszcze lepiej gdybyś częściej je dodawała.
    Jestem i czekam na następny. :)
    I zrób coś z tym głupim Tomem, bo właśnie zachowuje się jak totalny ch.. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wchodzę tu codziennie, chociaż dobrze wiem, że niczego nie zastanę. A tu nagle... jest.
    Nowy szablon, nowy odcinek, a problemy wciąż te same. Szkoda mi Billa i naprawdę mam ochotę ukręcić Tomowi łeb. Kto normalny i w miarę logicznie myślący wyjeżdża po raz drugi?
    Cóż, mam nadzieję, że wszystko jakoś się ogarnie i - przede wszystkim - że u Ciebie będzie okay. Z niecierpliwością czekam kolejnych, oby dłuższych i bardziej treściwych odcinków. Liczę też na to, że ich częstotliwość chociaż trochę się zwiększy. c;
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tom jest idiota, niech juz wraca do billa zamiast sie zastanawiać nad tym :(((

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje opowiadania są naprawdę dobre. Styl pisania, słownictwo... wszystko ze sobą współgra. Jesteś naprawdę utalentowana. Życzę Ci weny, czasu i chęci na dalsze pisanie. Czekam na kolejne Twoje dzieło. Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, Mazo... Musisz to pisać dalej, naprawdę. Ja chcę znać dalszą część. Brzmi cudownie, szczególnie gdy w tle leciało mi ,,Spring nicht'' grane na pianinie. Dodawało klimatu, zdecydowanie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek, pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń