niedziela, 28 lutego 2016

12. Zabić wspomnienia

                - O czym ty mówisz? – spytał Bill. W jego głosie słychać było autentyczne zdziwienie, choć doskonale wiedział, o czym mowa. Jego ciałem wstrząsnęły dreszcze.
               Wiedział, że prędzej czy później po prostu będzie musiało dojść do tej rozmowy. Bo tego, że Tom wie, już był pewien od starcia z Louisem. Ale nie sądził, że będzie musiał się z tym zmierzyć tak szybko… Trzęsły mu się ręce i nie patrzył już na brata, jego wzrok skupiony był teraz w zgięciu jego ręki, gdzie nadal widniał wenflon. Nie miał odwagi spojrzeć Tomowi w oczy; to było ponad jego siły.
                Blondyn chwycił jego dłoń w swoją i delikatnie masował kciukiem jej powierzchnię. Nie zmuszał go, by na niego patrzył. Rozumiał, że to dla niego ciężkie; zresztą nie tylko dla niego.
                - Bill… - zaczął, nie wiedząc przez chwilę, co innego mógłby powiedzieć. Znów miał mętlik w głowie. – Nie mam pojęcia, od czego zacząć.
                - Najlepiej nie mów nic, dobra?
                Tom westchnął. Starał się nie dać po sobie poznać, że denerwuje się tą rozmową – chciał, żeby jego bliźniak nie bał mu się o wszystkim opowiedzieć, a przecież widząc jego zdenerwowanie, wcale nie było to dla niego łatwiejsze.
                - Wiem o tym… O tym, co się stało. Ciężko mi o tym mówić, po tym, co widziałem…
                - Widziałeś to?! – Bill wyrwał dłoń z jego uścisku, patrząc na niego w zaskoczeniu. Znów poczuł się brudny. Tom widział nagranie, na którym…
                Poczuł, jak robi mu się słabo.
                - Posłuchaj mnie, Bill. – Blondyn znów chwycił jego dłoń i przybliżył się do niego, próbując tym razem spojrzeć mu w oczy. Musiał mu pokazać, że ma w nim wsparcie mimo wszystko. – Nie wiem, dlaczego ci to zrobili, ale musisz mi powiedzieć wszystko. Musimy to zgłosić na policję.
                - Oszalałeś? – warknął czarnowłosy. Spojrzał na bliźniaka z wyrzutem i dziwnym wstydem w oczach. – I co oni z tym zrobią? Wstawią na jakąś stronę porno? – rzucił kpiąco, krzywiąc się znacznie. – Przecież nawet się nie broniłem…
                - Bill, do cholery, oni cię zgwałcili! – Tom uniósł się w końcu. Jego bliźniak na chwilę zamilkł i spuścił wzrok; Tom nic nie rozumiał z jego zachowania. - Powiedz mi, jak to było, Bill – jego głos był cichy, ledwie słyszalny – może dlatego, że podświadomie wcale nie chciał poznać tej strasznej prawdy.
                Bill milczał. Nie chciał, żeby Tom znał prawdę, ale było mu tak ciężko nieść to samemu… Wahał się. W jego głowie toczyła się zacięta walka.
                - To ma coś wspólnego z Andre? Nasłał ich na ciebie, prawda? – Tom był zaniepokojony. Niewiedza przytłaczała go coraz bardziej i choć wiedział, że wspominanie tego wszystkiego może być dla jego brata trudne, musiał to z nim wyjaśnić. – Bill, musimy to zgłosić.
                Czarnowłosy prychnął, kręcąc głową.
                - Nie, Tom – odezwał się cicho, ale stanowczym tonem. – Ty nic nie rozumiesz.
                - To mi wyjaśnij! – uniósł się. Jak miał mu pomóc, skoro się przed tym bronił?
                A Bill po prostu czuł wstyd. Bał się spojrzeć bliźniakowi w oczy, a co dopiero powiedzieć mu o wszystkim w twarz – to naprawdę było dla niego za wiele, zwłaszcza teraz, kiedy leżał wycieńczony w szpitalu pod kroplówką i jedyne, o czym marzył, to po prostu zniknąć.
                To wszystko go przytłaczało. Przez tę rozmowę wspomnienia znów na niego napierały całą swoją destrukcyjną mocą, choć próbował zapomnieć miesiącami. Nie po to starał się wyprzeć swoich wszystkich emocji, by teraz znów rozdrapywać rany. Przecież Tom i tak nie mógł mu pomóc. Bo niby jak? Zresztą czarnowłosy był pewien, że gdyby tylko poznał całą prawdę, odwróciłby się od niego. I wszystko już ostatecznie by się skończyło; Tom wróciłby znów do Niemiec i zapomniałby o tak cholernie beznadziejnym bracie, a on sam… Cóż, być może znów spróbowałby się zabić. Tym razem jednak zrobiłby to porządnie.
                - Bill, proszę cię, porozmawiaj ze mną – odezwał się dredziarz po dłuższej ciszy. Chciał dać bratu chwilę na ogarnięcie myśli, ale nie potrafił już dłużej wytrzymać tego napięcia. Miał wrażenie, że coś przygniata jego klatkę piersiową, kiedy obserwował milczącego bliźniaka; widać było, że temat ich rozmowy okropnie go męczył.
                - Okej – westchnął Tom. – Widzę, że ci ciężko. Nie będę już naciskał, ale obiecaj mi, że kiedyś mi o tym opowiesz… - Spojrzał na brata smutno, a potem po prostu go przytulił.
                Długo nie chciał wypuścić go z ramion, zresztą czarnowłosy również nie miał ochoty się od niego odsuwać. Trwali tak przez chwilę w ciszy, ciesząc się po prostu swoją bliskością.
                - Wszystko będzie dobrze – wyszeptał blondyn we włosy brata. Chciał mu powiedzieć o wiele więcej, chciał mu powiedzieć to, o czym myślał przez całą podróż do Montrouge. I już się zbierał w sobie, by wypowiedzieć pierwsze słowa, gdy w sali nagle pojawiła się pielęgniarka. Odsunął się od Billa niechętnie, posyłając mu jedynie słaby uśmiech.


*

                - Tom, czy ty nie widziałeś, w jaki on jest jest stanie? – Simone załamała ręce, patrząc na swojego syna z lekkim wyrzutem. Jej ton głosu był mocny i zmartwiony jednocześnie. – On nie ma nawet siły, by samemu wstać!
                - Przecież nikt mu nie będzie kazał od razu biegać! – oburzył się blondyn. – Zrozum, że on nie potrzebuje szpitala, tylko spokoju – dodał burkliwie. Nie chciał się kłócić z matką, ale prawda była taka, że mimo wszystko on bardziej znał swojego brata i wiedział, że pobyt w szpitalu męczy go tylko jeszcze bardziej. Zresztą był pewien, że on sam zająłby się nim lepiej niż te wszystkie pożal się Boże pielęgniarki.
                - Przemyślę to – powiedziała w końcu kobieta z kwaśną miną. Wciąż nie była co do tego przekonana.
                A Tom chciał po prostu, żeby Bill był blisko niego. Za troską o jego zdrowie kryła się też chęć rozmowy z nim, tej poważnej, dotyczącej ich uczuć. Uważał, że nie ma sensu zwlekać z tym dłużej, zwłaszcza patrząc na to, ile czasu już zmarnowali.
                Myślał optymistycznie. Był pewien, że teraz już wszystko będzie dobrze, bo w ich sytuacji może być przecież tylko lepiej.
                Westchnął głośno i nie żegnając się z matką, chwycił za swój plecak. Musiał iść w końcu do szkoły, wyjaśnić swoją nieobecność i wziąć się wreszcie za masę zaległości, jakie sobie narobił, jeśli chciał zdać. Właściwie nie wiedział nawet, czy jest w tym jakiś sens, bo jego brata nie było w szkole o wiele dłużej niż jego i mimo tego, że większość tego czasu spędził w szpitalach, mogli go nie dopuścić do następnej klasy. A dla Toma było oczywiste, że bez Billa nigdzie dalej się nie ruszy. Musiał być teraz jak najbliżej niego.
                Kiedy wchodził do szkoły, wszystkie spojrzenia były skupione na nim. Nie dziwiło go to specjalnie, mimo to czuł się z tym nieco niezręcznie. Wciąż pamiętał przecież pierwszą aferę z Louisem i reakcję ludzi po tym wszystkim, którą powoli zaczynał już rozumieć. Louis w jego oczach był teraz nie tyle zwykłym szkolnym tyranem, co prawdziwym psychopatą.
                Trochę się obawiał kolejnego starcia z nim. Kiedy tylko o nim myślał, jego wszystkie mięśnie automatycznie się napinały i w głowie miał jedynie chęć zemsty za to, co zrobił jego bliźniakowi. Ale jak on mógł się na nim zemścić? Miał ochotę po prostu go zabić, patrzeć, jak umiera w męczarniach za swoje czyny, ale przecież nie mógł tego nie zrobić. Chyba nie czułby po czymś taki żadnych wyrzutów sumienia, ale mimo wszystko nie był potworem jak on. No i zresztą by go za to zamknęli, a w ten sposób na pewno nie pomógłby Billowi.
                Powiedzieć, że był w rozsypce, to zdecydowanie zbyt słabe określenie dla jego stanu. Był po prostu rozdarty. Wiedział, że coś musi zrobić i najrozsądniejszym rozwiązaniem wydawało mu się zgłoszenie tego wszystkiego policji, ale jeśli jego brat tak bardzo się przed tym zapierał… Zresztą nawet nie znał całej prawdy. Co, jeśli w tym wszystkim naprawdę chodziło o coś innego, niż na to wyglądało?
                To wszystko było dla niego strasznie zagmatwane, choć jednocześnie wydawało się być takie proste. W rzeczywistości miał za mało elementów układanki, by móc cokolwiek z tym zrobić, na razie więc za priorytet postawił sobie szczerą rozmowę z Billem, o tym, o czym powinni porozmawiać ze sobą już dawno. I zamierzał zrobić to jak najszybciej.
                Dzień w szkole minął mu zupełnie tak, jakby w ogóle go w niej nie było. Napisał trzy zaległe sprawdziany na w miarę znośne oceny, choć ciągle był nieobecny duchem. Na przerwach starał się siedzieć wciąż w jednym miejscu, byleby nie spotkać Louisa, ale i tak natknął się na niego, kiedy na długiej przerwie był zmuszony udać się do toalety. Na szczęście prócz wymiany spojrzeń nic się nie wydarzyło, choć Tom walczył z chęcią rzucenia się na jasnowłosego dopóki tylko chłopak nie zniknął z zasięgu jego wzroku.
                Po szkole od razu udał się do szpitala, kupując po drodze górę jedzenia dla Billa za swoje ostatnie pieniądze z kieszonkowego. Zapamiętał sobie, żeby w tym miesiącu wyjątkowo poprosił mamę o więcej, a przynajmniej dopóki Bill nie wydobrzeje, bo do tego czasu zamierzał go karmić czym tylko się da i ile się da.
                Wszedł do sali brata z ciepłym uśmiechem na twarzy i zaśmiał się otwarcie, widząc minę Billa na widok reklamówki pełnej najróżniejszego jedzenia. Jego twarz wyrażała zaskoczenie i przerażenie jednocześnie.
                - Co to ma być? – spytał, jakby miał nadzieję, że mu się przywidziało.
                - Jedzenie – odparł blondyn. – Chyba nie myślisz, że pozwolę ci dłużej głodować.
                Czarnowłosy pokręcił głową. Automatycznie się skrzywił, kiedy Tom zbliżył się nagle do niego ze sporym francuskim rogalem w dłoni.
                - Nie jestem głodny – zastrzegł od razu, ale jego brata w ogóle to nie interesowało. Niemal siłą wepchnął mu rogalika w rękę i oznajmił, że jeśli go nie zje, jego pobyt w szpitalu odpowiednio się wydłuży, dopóki nie zacznie jeść jak normalny człowiek.
                Młodszy bliźniak spojrzał na Toma z miną prawdziwego męczennika i mordercy jednocześnie, po czym prychnął i mimo oporów wgryzł się w złocistego rogala. Tom wygrzebał z reklamówki drugiego dla siebie, bo nie chciał, żeby bliźniak czuł się speszony; on sam nie lubił, kiedy jako jedyny w towarzystwie jadł i wszyscy mu się tylko przyglądali.
                Jedli w ciszy, nawet na siebie nie patrząc. Każdy z nich pogrążony był w świecie własnych myśli i tylko odgłos przeżuwania upewniał ich, że nie są tutaj sami.
                Kiedy Tom już kończył swojego rogala, Bill nie był nawet w połowie. Każdy pojedynczy kęs gryzł wyjątkowo długo i mozolnie, wpatrując się w swój posiłek jak w najgorszą zmorę. Kiedy Tom to zauważył, westchnął przeciągle niezadowolony z takiego stanu rzeczy.
                - Bill, chcesz mnie zirytować? – spytał. Czarnowłosy spojrzał na niego niezrozumiale. – Jedz.
                - Przecież jem! – prawie krzyknął w oburzeniu. Czego on od niego jeszcze wymagał?
                - Tak, jasne. Właśnie widzę.
                Bill wywrócił oczami. Z ociąganiem wziął kolejny kęs rogala, trochę większy od poprzedniego, ale zrobił to tylko dla świętego spokoju. Naciskanie jego brata działało mu na nerwy.
                Kiedy skończył, spojrzał na Toma z lekkim wyrzutem.
                - Zadowolony? – spytał. Tom w odpowiedzi zrobił coś, czego czarnowłosy w ogóle się nie spodziewał – pocałował go delikatnie w usta.
                - Tak – odparł blondyn z uśmiechem, kiedy się od niego odsunął.


*


                Bill wyszedł ze szpitala następnego dnia po tym, jak Tomowi w końcu udało się przekonać do tego ich matkę. Nie widział sensu, by czarnowłosy zostawał tam dłużej. Kroplówka i tak już za wiele by mu nie pomogła, jeśli i tak wciąż by nie jadł, a Tom nie mógł siedzieć w szpitalu przy nim non stop i tego pilnować, a wiedział, że pielęgniarki i tak mają to gdzieś. Zresztą według niego on nie potrzebował opieki lekarskiej, tylko właśnie jego. Wierzył, że on sam wystarczająco doprowadzi Billa do lepszego stanu lepiej niż jakikolwiek lekarz, bo tylko on znał go na tyle, by wiedzieć, czego mu trzeba.
                No i przecież chciał z nim porozmawiać, a nie mógł tego zrobić, jeśli wokół niego ciągle kręciły się pielęgniarki. Potrzebowali do tego spokoju i przestrzeni bez tej przytłaczającej z każdej strony szpitalnej bieli.
                Wchodząc do domu wraz z Billem i matką, Tom czuł, jak z nerwów pocą mu się ręce. Mimo, że był cholernie zdenerwowany, nie chciał dłużej zwlekać i odkładać tej rozmowy na później. To było zbyt ważne. Od razu poszedł za bratem do jego pokoju, a kiedy byli już na miejscu, czarnowłosy nawet nie zdążył zapytać, o co chodzi, bo Tom od razu po prostu wpił się w jego usta.
                Choć przecież to nie była ich pierwsza taka bliskość, Bill wydawał się zaskoczony. Mimo to niemal od razu oddał pocałunek, machinalnie wtulając się w ciało bliźniaka.
                To był bardzo czuły i delikatny pocałunek. Oderwali się od siebie dopiero po dłuższej chwil – właściwie zrobił to Tom, nagle przypominając sobie cel przybycia tutaj. Chrząknął cicho i usiadł na brzegu łóżka brata, pociągając go za sobą za rękę. Nie puścił jej, gdy siedzieli już obok siebie.
                - Słuchaj, Bill… - zaczął niepewnie. Czarnowłosy patrzył na niego w skupieniu, dostrzegając jego zdenerwowanie. – Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć. Od czego zacząć… - Westchnął. – Nie byłem z tobą do końca szczery.
                - Co masz na myśli?
                - To wszystko... – Wykonał między nimi nieokreślony ruch dłonią. Bill zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, do czego zmierza jego brat.
                - Nie wiem, czy ty naprawdę już… tego do mnie nie czujesz, ale ja… Ja to czuję od początku.
                Bill momentalnie cały się spiął. Wyprostował się, patrząc na brata z niedowierzaniem i czymś, czego Tom nie potrafił określić.
                - Od początku? – spytał podejrzliwie, a kiedy blondyn przytaknął, puścił jego rękę. Coś ścisnęło Toma w żołądku na ten gest. – Wyjdź – rozkazał nagle sucho, odwracając wzrok. Jego wyraz twarzy nagle stał się zacięty, a rysy się wyostrzyły.
                Tom znów spróbował chwycić jego dłoń, ale on natychmiast ją wyrwał.
                - Zostaw mnie.
                Dredziarz nie wiedział, co powinien zrobić. Nie tego się spodziewał. Poczuł się nagle niewyobrażalnie głupio i sam zapragnął uciec stąd jak najdalej. Przez chwilę jeszcze patrzył, jak jego brat podchodzi do biurka, udając, że jego tu nie ma, a potem sam podniósł się powoli i tak cicho, jak umiał, wyszedł z pokoju bliźniaka.
                Przecież miało być dobrze, pomyślał jeszcze, zanim zamknął za sobą drzwi.
                

5 komentarzy:

  1. Kurcze, ostatnio czytam tyle opowiadań, że na początku musiałam sobie przypomnieć o co tutaj chodziło, ale na własne szczęście szybko mi się przypomniało. ;>
    W ogóle to strasznie liczę na to, że Bill dopuści w końcu Toma do siebie i porozmawiają szczerze, bo tak mi smutno jak czytam o tych problemach Billa :<<<.
    No i dzięki Ci za takie rozpieszczanie swoich fanów. Przez ostatnie dwa dni tyle Twojej twórczości. <3
    Pisz, kochana bo robisz to fenomenalnie! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twoje opowiadania <3 mam nadzieję, że szybciej dodasz kolejną notkę. Umieram z ciekawości co będzie dalej . .

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję że problemy Billa szybko się rozwiążą. Czekam na ciąg dalszy :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Tom, jak już się w końcu zebrał w sobie, to go Bill odprawił. Wydaje mi się, że teraz Bill czuje się niegodny, by już być z Tomem i to jest chyba jego problem.
    Czekam na kolejny odcinek, i też mam nadzieję, że będzie o wiele szybciej.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się, że... Bill poczuł się oszukany. On kochał Toma i powiedział mu o tym. Kiedy Tom go odrzucił przeszedł prawdziwe męki, zwłaszcza psychiczne, a teraz Tom mówi mu, że on też kochał go od początku. Nie dziwię się Billowi, jeśli jest tak jak myślę. Czekam z niecierpliwością na to co wymyślisz. Nie mogę się doczekać
    Queen T

    OdpowiedzUsuń