- O czym ty
mówisz? – spytał Bill. W jego głosie słychać było autentyczne zdziwienie, choć
doskonale wiedział, o czym mowa. Jego ciałem wstrząsnęły dreszcze.
Wiedział, że
prędzej czy później po prostu będzie musiało dojść do tej rozmowy. Bo tego, że
Tom wie, już był pewien od starcia z Louisem. Ale nie sądził, że będzie musiał
się z tym zmierzyć tak szybko… Trzęsły mu się ręce i nie patrzył już na brata,
jego wzrok skupiony był teraz w zgięciu jego ręki, gdzie nadal widniał wenflon.
Nie miał odwagi spojrzeć Tomowi w oczy; to było ponad jego siły.
Blondyn
chwycił jego dłoń w swoją i delikatnie masował kciukiem jej powierzchnię. Nie
zmuszał go, by na niego patrzył. Rozumiał, że to dla niego ciężkie; zresztą nie
tylko dla niego.
-
Bill… - zaczął, nie wiedząc przez chwilę, co innego mógłby powiedzieć. Znów
miał mętlik w głowie. – Nie mam pojęcia, od czego zacząć.
-
Najlepiej nie mów nic, dobra?
Tom
westchnął. Starał się nie dać po sobie poznać, że denerwuje się tą rozmową –
chciał, żeby jego bliźniak nie bał mu się o wszystkim opowiedzieć, a przecież
widząc jego zdenerwowanie, wcale nie było to dla niego łatwiejsze.
-
Wiem o tym… O tym, co się stało. Ciężko mi o tym mówić, po tym, co widziałem…
-
Widziałeś to?! – Bill wyrwał dłoń z jego uścisku, patrząc na niego w
zaskoczeniu. Znów poczuł się brudny. Tom widział nagranie, na którym…
Poczuł,
jak robi mu się słabo.
-
Posłuchaj mnie, Bill. – Blondyn znów chwycił jego dłoń i przybliżył się do
niego, próbując tym razem spojrzeć mu w oczy. Musiał mu pokazać, że ma w nim
wsparcie mimo wszystko. – Nie wiem, dlaczego ci to zrobili, ale musisz mi
powiedzieć wszystko. Musimy to zgłosić na policję.
-
Oszalałeś? – warknął czarnowłosy. Spojrzał na bliźniaka z wyrzutem i dziwnym
wstydem w oczach. – I co oni z tym zrobią? Wstawią na jakąś stronę porno? –
rzucił kpiąco, krzywiąc się znacznie. – Przecież nawet się nie broniłem…
-
Bill, do cholery, oni cię zgwałcili! – Tom uniósł się w końcu. Jego bliźniak na
chwilę zamilkł i spuścił wzrok; Tom nic nie rozumiał z jego zachowania. -
Powiedz mi, jak to było, Bill – jego głos był cichy, ledwie słyszalny – może
dlatego, że podświadomie wcale nie chciał poznać tej strasznej prawdy.
Bill
milczał. Nie chciał, żeby Tom znał prawdę, ale było mu tak ciężko nieść to
samemu… Wahał się. W jego głowie toczyła się zacięta walka.
-
To ma coś wspólnego z Andre? Nasłał ich na ciebie, prawda? – Tom był
zaniepokojony. Niewiedza przytłaczała go coraz bardziej i choć wiedział, że
wspominanie tego wszystkiego może być dla jego brata trudne, musiał to z nim
wyjaśnić. – Bill, musimy to zgłosić.
Czarnowłosy
prychnął, kręcąc głową.
-
Nie, Tom – odezwał się cicho, ale stanowczym tonem. – Ty nic nie rozumiesz.
-
To mi wyjaśnij! – uniósł się. Jak miał mu pomóc, skoro się przed tym bronił?
A
Bill po prostu czuł wstyd. Bał się spojrzeć bliźniakowi w oczy, a co dopiero
powiedzieć mu o wszystkim w twarz – to naprawdę było dla niego za wiele,
zwłaszcza teraz, kiedy leżał wycieńczony w szpitalu pod kroplówką i jedyne, o
czym marzył, to po prostu zniknąć.
To
wszystko go przytłaczało. Przez tę rozmowę wspomnienia znów na niego napierały
całą swoją destrukcyjną mocą, choć próbował zapomnieć miesiącami. Nie po to
starał się wyprzeć swoich wszystkich emocji, by teraz znów rozdrapywać rany.
Przecież Tom i tak nie mógł mu pomóc. Bo niby jak? Zresztą czarnowłosy był
pewien, że gdyby tylko poznał całą prawdę, odwróciłby się od niego. I wszystko już
ostatecznie by się skończyło; Tom wróciłby znów do Niemiec i zapomniałby o tak
cholernie beznadziejnym bracie, a on sam… Cóż, być może znów spróbowałby się
zabić. Tym razem jednak zrobiłby to porządnie.
-
Bill, proszę cię, porozmawiaj ze mną – odezwał się dredziarz po dłuższej ciszy.
Chciał dać bratu chwilę na ogarnięcie myśli, ale nie potrafił już dłużej
wytrzymać tego napięcia. Miał wrażenie, że coś przygniata jego klatkę
piersiową, kiedy obserwował milczącego bliźniaka; widać było, że temat ich
rozmowy okropnie go męczył.
-
Okej – westchnął Tom. – Widzę, że ci ciężko. Nie będę już naciskał, ale obiecaj
mi, że kiedyś mi o tym opowiesz… - Spojrzał na brata smutno, a potem po prostu
go przytulił.
Długo
nie chciał wypuścić go z ramion, zresztą czarnowłosy również nie miał ochoty
się od niego odsuwać. Trwali tak przez chwilę w ciszy, ciesząc się po prostu
swoją bliskością.
-
Wszystko będzie dobrze – wyszeptał blondyn we włosy brata. Chciał mu powiedzieć
o wiele więcej, chciał mu powiedzieć to, o czym myślał przez całą podróż do
Montrouge. I już się zbierał w sobie, by wypowiedzieć pierwsze słowa, gdy w
sali nagle pojawiła się pielęgniarka. Odsunął się od Billa niechętnie,
posyłając mu jedynie słaby uśmiech.
*
-
Tom, czy ty nie widziałeś, w jaki on jest jest stanie? – Simone załamała ręce,
patrząc na swojego syna z lekkim wyrzutem. Jej ton głosu był mocny i zmartwiony
jednocześnie. – On nie ma nawet siły, by samemu wstać!
-
Przecież nikt mu nie będzie kazał od razu biegać! – oburzył się blondyn. –
Zrozum, że on nie potrzebuje szpitala, tylko spokoju – dodał burkliwie. Nie
chciał się kłócić z matką, ale prawda była taka, że mimo wszystko on bardziej
znał swojego brata i wiedział, że pobyt w szpitalu męczy go tylko jeszcze
bardziej. Zresztą był pewien, że on sam zająłby się nim lepiej niż te wszystkie
pożal się Boże pielęgniarki.
-
Przemyślę to – powiedziała w końcu kobieta z kwaśną miną. Wciąż nie była co do
tego przekonana.
A
Tom chciał po prostu, żeby Bill był blisko niego. Za troską o jego zdrowie
kryła się też chęć rozmowy z nim, tej poważnej, dotyczącej ich uczuć. Uważał, że
nie ma sensu zwlekać z tym dłużej, zwłaszcza patrząc na to, ile czasu już
zmarnowali.
Myślał
optymistycznie. Był pewien, że teraz już wszystko będzie dobrze, bo w ich
sytuacji może być przecież tylko lepiej.
Westchnął
głośno i nie żegnając się z matką, chwycił za swój plecak. Musiał iść w końcu
do szkoły, wyjaśnić swoją nieobecność i wziąć się wreszcie za masę zaległości,
jakie sobie narobił, jeśli chciał zdać. Właściwie nie wiedział nawet, czy jest
w tym jakiś sens, bo jego brata nie było w szkole o wiele dłużej niż jego i
mimo tego, że większość tego czasu spędził w szpitalach, mogli go nie dopuścić
do następnej klasy. A dla Toma było oczywiste, że bez Billa nigdzie dalej się
nie ruszy. Musiał być teraz jak najbliżej niego.
Kiedy
wchodził do szkoły, wszystkie spojrzenia były skupione na nim. Nie dziwiło go
to specjalnie, mimo to czuł się z tym nieco niezręcznie. Wciąż pamiętał
przecież pierwszą aferę z Louisem i reakcję ludzi po tym wszystkim, którą
powoli zaczynał już rozumieć. Louis w jego oczach był teraz nie tyle zwykłym
szkolnym tyranem, co prawdziwym psychopatą.
Trochę
się obawiał kolejnego starcia z nim. Kiedy tylko o nim myślał, jego wszystkie
mięśnie automatycznie się napinały i w głowie miał jedynie chęć zemsty za to,
co zrobił jego bliźniakowi. Ale jak on mógł się na nim zemścić? Miał ochotę po
prostu go zabić, patrzeć, jak umiera w męczarniach za swoje czyny, ale przecież
nie mógł tego nie zrobić. Chyba nie czułby po czymś taki żadnych wyrzutów
sumienia, ale mimo wszystko nie był potworem jak on. No i zresztą by go za to
zamknęli, a w ten sposób na pewno nie pomógłby Billowi.
Powiedzieć,
że był w rozsypce, to zdecydowanie zbyt słabe określenie dla jego stanu. Był po
prostu rozdarty. Wiedział, że coś musi zrobić i najrozsądniejszym rozwiązaniem
wydawało mu się zgłoszenie tego wszystkiego policji, ale jeśli jego brat tak
bardzo się przed tym zapierał… Zresztą nawet nie znał całej prawdy. Co, jeśli w
tym wszystkim naprawdę chodziło o coś innego, niż na to wyglądało?
To
wszystko było dla niego strasznie zagmatwane, choć jednocześnie wydawało się
być takie proste. W rzeczywistości miał za mało elementów układanki, by móc
cokolwiek z tym zrobić, na razie więc za priorytet postawił sobie szczerą
rozmowę z Billem, o tym, o czym powinni porozmawiać ze sobą już dawno. I
zamierzał zrobić to jak najszybciej.
Dzień
w szkole minął mu zupełnie tak, jakby w ogóle go w niej nie było. Napisał trzy
zaległe sprawdziany na w miarę znośne oceny, choć ciągle był nieobecny duchem.
Na przerwach starał się siedzieć wciąż w jednym miejscu, byleby nie spotkać
Louisa, ale i tak natknął się na niego, kiedy na długiej przerwie był zmuszony
udać się do toalety. Na szczęście prócz wymiany spojrzeń nic się nie wydarzyło,
choć Tom walczył z chęcią rzucenia się na jasnowłosego dopóki tylko chłopak nie
zniknął z zasięgu jego wzroku.
Po
szkole od razu udał się do szpitala, kupując po drodze górę jedzenia dla Billa
za swoje ostatnie pieniądze z kieszonkowego. Zapamiętał sobie, żeby w tym
miesiącu wyjątkowo poprosił mamę o więcej, a przynajmniej dopóki Bill nie
wydobrzeje, bo do tego czasu zamierzał go karmić czym tylko się da i ile się
da.
Wszedł
do sali brata z ciepłym uśmiechem na twarzy i zaśmiał się otwarcie, widząc minę
Billa na widok reklamówki pełnej najróżniejszego jedzenia. Jego twarz wyrażała
zaskoczenie i przerażenie jednocześnie.
-
Co to ma być? – spytał, jakby miał nadzieję, że mu się przywidziało.
-
Jedzenie – odparł blondyn. – Chyba nie myślisz, że pozwolę ci dłużej głodować.
Czarnowłosy
pokręcił głową. Automatycznie się skrzywił, kiedy Tom zbliżył się nagle do
niego ze sporym francuskim rogalem w dłoni.
-
Nie jestem głodny – zastrzegł od razu, ale jego brata w ogóle to nie
interesowało. Niemal siłą wepchnął mu rogalika w rękę i oznajmił, że jeśli go
nie zje, jego pobyt w szpitalu odpowiednio się wydłuży, dopóki nie zacznie jeść
jak normalny człowiek.
Młodszy
bliźniak spojrzał na Toma z miną prawdziwego męczennika i mordercy
jednocześnie, po czym prychnął i mimo oporów wgryzł się w złocistego rogala.
Tom wygrzebał z reklamówki drugiego dla siebie, bo nie chciał, żeby bliźniak
czuł się speszony; on sam nie lubił, kiedy jako jedyny w towarzystwie jadł i
wszyscy mu się tylko przyglądali.
Jedli
w ciszy, nawet na siebie nie patrząc. Każdy z nich pogrążony był w świecie
własnych myśli i tylko odgłos przeżuwania upewniał ich, że nie są tutaj sami.
Kiedy
Tom już kończył swojego rogala, Bill nie był nawet w połowie. Każdy pojedynczy
kęs gryzł wyjątkowo długo i mozolnie, wpatrując się w swój posiłek jak w
najgorszą zmorę. Kiedy Tom to zauważył, westchnął przeciągle niezadowolony z
takiego stanu rzeczy.
-
Bill, chcesz mnie zirytować? – spytał. Czarnowłosy spojrzał na niego
niezrozumiale. – Jedz.
-
Przecież jem! – prawie krzyknął w oburzeniu. Czego on od niego jeszcze wymagał?
-
Tak, jasne. Właśnie widzę.
Bill
wywrócił oczami. Z ociąganiem wziął kolejny kęs rogala, trochę większy od
poprzedniego, ale zrobił to tylko dla świętego spokoju. Naciskanie jego brata
działało mu na nerwy.
Kiedy
skończył, spojrzał na Toma z lekkim wyrzutem.
-
Zadowolony? – spytał. Tom w odpowiedzi zrobił coś, czego czarnowłosy w ogóle
się nie spodziewał – pocałował go delikatnie w usta.
-
Tak – odparł blondyn z uśmiechem, kiedy się od niego odsunął.
*
Bill
wyszedł ze szpitala następnego dnia po tym, jak Tomowi w końcu udało się
przekonać do tego ich matkę. Nie widział sensu, by czarnowłosy zostawał tam
dłużej. Kroplówka i tak już za wiele by mu nie pomogła, jeśli i tak wciąż by
nie jadł, a Tom nie mógł siedzieć w szpitalu przy nim non stop i tego pilnować,
a wiedział, że pielęgniarki i tak mają to gdzieś. Zresztą według niego on nie
potrzebował opieki lekarskiej, tylko właśnie jego. Wierzył, że on sam
wystarczająco doprowadzi Billa do lepszego stanu lepiej niż jakikolwiek lekarz,
bo tylko on znał go na tyle, by wiedzieć, czego mu trzeba.
No
i przecież chciał z nim porozmawiać, a nie mógł tego zrobić, jeśli wokół niego
ciągle kręciły się pielęgniarki. Potrzebowali do tego spokoju i przestrzeni bez
tej przytłaczającej z każdej strony szpitalnej bieli.
Wchodząc
do domu wraz z Billem i matką, Tom czuł, jak z nerwów pocą mu się ręce. Mimo,
że był cholernie zdenerwowany, nie chciał dłużej zwlekać i odkładać tej rozmowy
na później. To było zbyt ważne. Od razu poszedł za bratem do jego pokoju, a
kiedy byli już na miejscu, czarnowłosy nawet nie zdążył zapytać, o co chodzi,
bo Tom od razu po prostu wpił się w jego usta.
Choć
przecież to nie była ich pierwsza taka bliskość, Bill wydawał się zaskoczony.
Mimo to niemal od razu oddał pocałunek, machinalnie wtulając się w ciało
bliźniaka.
To
był bardzo czuły i delikatny pocałunek. Oderwali się od siebie dopiero po
dłuższej chwil – właściwie zrobił to Tom, nagle przypominając sobie cel
przybycia tutaj. Chrząknął cicho i usiadł na brzegu łóżka brata, pociągając go
za sobą za rękę. Nie puścił jej, gdy siedzieli już obok siebie.
-
Słuchaj, Bill… - zaczął niepewnie. Czarnowłosy patrzył na niego w skupieniu,
dostrzegając jego zdenerwowanie. – Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć. Od czego
zacząć… - Westchnął. – Nie byłem z tobą do końca szczery.
-
Co masz na myśli?
-
To wszystko... – Wykonał między nimi nieokreślony ruch dłonią. Bill zmarszczył
brwi, nie rozumiejąc, do czego zmierza jego brat.
- Nie wiem, czy ty naprawdę już… tego do mnie nie czujesz, ale ja… Ja to czuję od początku.
- Nie wiem, czy ty naprawdę już… tego do mnie nie czujesz, ale ja… Ja to czuję od początku.
Bill
momentalnie cały się spiął. Wyprostował się, patrząc na brata z niedowierzaniem
i czymś, czego Tom nie potrafił określić.
-
Od początku? – spytał podejrzliwie, a kiedy blondyn przytaknął, puścił jego
rękę. Coś ścisnęło Toma w żołądku na ten gest. – Wyjdź – rozkazał nagle sucho,
odwracając wzrok. Jego wyraz twarzy nagle stał się zacięty, a rysy się
wyostrzyły.
Tom
znów spróbował chwycić jego dłoń, ale on natychmiast ją wyrwał.
-
Zostaw mnie.
Dredziarz
nie wiedział, co powinien zrobić. Nie tego się spodziewał. Poczuł się nagle
niewyobrażalnie głupio i sam zapragnął uciec stąd jak najdalej. Przez chwilę
jeszcze patrzył, jak jego brat podchodzi do biurka, udając, że jego tu nie ma,
a potem sam podniósł się powoli i tak cicho, jak umiał, wyszedł z pokoju
bliźniaka.
Przecież
miało być dobrze, pomyślał jeszcze, zanim zamknął za sobą drzwi.
Kurcze, ostatnio czytam tyle opowiadań, że na początku musiałam sobie przypomnieć o co tutaj chodziło, ale na własne szczęście szybko mi się przypomniało. ;>
OdpowiedzUsuńW ogóle to strasznie liczę na to, że Bill dopuści w końcu Toma do siebie i porozmawiają szczerze, bo tak mi smutno jak czytam o tych problemach Billa :<<<.
No i dzięki Ci za takie rozpieszczanie swoich fanów. Przez ostatnie dwa dni tyle Twojej twórczości. <3
Pisz, kochana bo robisz to fenomenalnie! :*
Uwielbiam Twoje opowiadania <3 mam nadzieję, że szybciej dodasz kolejną notkę. Umieram z ciekawości co będzie dalej . .
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że problemy Billa szybko się rozwiążą. Czekam na ciąg dalszy :-D
OdpowiedzUsuńBiedny Tom, jak już się w końcu zebrał w sobie, to go Bill odprawił. Wydaje mi się, że teraz Bill czuje się niegodny, by już być z Tomem i to jest chyba jego problem.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny odcinek, i też mam nadzieję, że będzie o wiele szybciej.
Buziaczki :*
Wydaje mi się, że... Bill poczuł się oszukany. On kochał Toma i powiedział mu o tym. Kiedy Tom go odrzucił przeszedł prawdziwe męki, zwłaszcza psychiczne, a teraz Tom mówi mu, że on też kochał go od początku. Nie dziwię się Billowi, jeśli jest tak jak myślę. Czekam z niecierpliwością na to co wymyślisz. Nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńQueen T